Wybór dobrej nazwy, logotypu i ikony dla gry oraz ich połączenie ze sprawną kampanią marketingową są kluczowe dla wybicia się z oceanu nowości szturmującego codziennie klify Steama (chociaż biorąc pod uwagę „restrykcyjną selekcję” są to raczej piaszczyste plaże). Wybicia, ale też utrzymania na powierzchni, bo wokół ciekawego tytułu błyskawicznie zaroi się od mniej lub bardziej udatnych klonów. Wystarczy jednak, że tytuł, wokół którego wszystko jest zorganizowane okaże się identyczny z cudzym znakiem towarowym i całą machinę promocyjną trzeba przestawiać na szukanie zastępczej nazwy. Spóźnione odkrycie, że dany tytuł został już zarejestrowany np. przez konkurenta, to nie tylko problem kosztów utopionych w marketingu problematycznego tytułu, a następnie w informowaniu fanów o zmianie, ale też ryzyko ewentualnej odpowiedzialności za naruszenie prawa ochronnego do znaku towarowego. Pomimo tego, sprawdzanie czy dana nazwa nie została wcześniej zastrzeżona jako znak towarowy wciąż jeszcze nie jest standardową praktyką.

Co ciekawe, potknięcia zdarzają się największym. Świetnym przykładem jest Blizzard, który poniewczasie (tj. po otrzymaniu pozwu) zorientował się, że słowny znak towarowy Overwatch należał do firmy Innovis Labs i był wykorzystywany dla aplikacji wykorzystywanej przez graczy podczas rozgrywek paintballowych i airsoftowych. Ostatnio analogicznej sytuacji nie ustrzegło się Sony – zgłoszona przez to studio jako znak towarowy nazwa dodatku (DLC) do Horizon: Zero Dawn – „The Frozen Wilds” okazała się być druga w kolejce. Wcześniej wniosek o taki sam znak złożyło Huuuge Games (być może w chwili składania wniosku przez Sony, zgłoszenie Huuge Games nie było jeszcze opublikowane). The Frozen Wilds to jedna z tworzonych przez Huuge Games mobilnych wersji gier znanych z jednorękich bandytów.

Ochrona marki Overwatch ponownie spędziła Blizzardowi sen z powiek w lipcu zeszłego roku, kiedy najważniejsza amerykańska liga baseballu rozważała złożenie sprzeciwu w prowadzonym przez amerykański urząd patentowy postępowaniu w sprawie rejestracji znaku towarowego Overwatch League. Faktycznie koncepcje logotypu e-sportowej strzelanki oraz ligi baseballu są podobne, ale wątpliwe jest czy jakikolwiek odbiorca mógłby zostać wprowadzony w błąd co do istnienia jakichkolwiek relacji pomiędzy Blizzardem a MLB.

Większość sporów o naruszenie praw do znaków towarowych jest dużo bardziej prozaiczna, nie kończy się też spektakularną batalią w sądzie, ale wymianą pism przez adwokatów – a w razie, gdy uprawniony ze znaku ma rację – uzgodnieniem sposobu zażegnania konfliktu (zmiana nazwy gry, zaprzestanie dystrybucji gry o danym tytule, zapłata odszkodowania itp.). Ryzyko uczestniczenia w takim sporze będzie rosło, ponieważ wydawanych jest coraz więcej gier i jednocześnie coraz więcej tytułów gier jest rejestrowanych jako znaki towarowe. Dlatego zrobienie zawczasu podstawowego badania wydaje się niewygórowaną ceną za zwiększenie szans na święty spokój na tym froncie.

______________________

Ilustracja tytułowa – Sanwal Deen na Unsplash